Daim Blond Serge Lutens dla kobiet i mężczyzn

Daim Blond Serge Lutens dla kobiet i mężczyzn

główne akordy
pudrowy
piżmowy
skórzany
owocowy
irys
kwiatowy
laktonowy
słodki

Średnia ocen 4.05 na 5 na podstawie 2,989 ocen

Daim Blond marki Serge Lutens to szyprowo - kwiatowe perfumy dla kobiet i mężczyzn. Daim Blond został wydany w 2004 roku. Twórcą kompozycji zapachowej jest Christopher Sheldrake.

Przeczytaj więcej w innych językach: English, Deutsch, Español, Français, Čeština, Italiano, Русский, Português, Ελληνικά, 汉语, Nederlands, Srpski, Română, العربية, Українська, Монгол, עברית.

Fragram Zdjęć

Nuty perfum


Zamsz
Morela
Irys
Piżmo
Heliotrop
Kardamon
Głóg
Daim

Zostań członkiem naszej społeczności miłośników perfum, a będziesz mógł dodawać własne recenzje.

Wszystkie recenzje

GosiaWa

Perfumy w klimacie Bottegi, z tym, że moim zdaniem dużo ładniejsze. Na mnie Bottega bardzo źle pachnie, jakoś tak gorzko ziołowo, tu mamy podobny vibe, ale zdecydowanie zamsz podbity jest morelą i irysem, dobrze współgra z moją skórą. Po 2-3 godzinach zapach pięknie się układa, jest bardzo subtelny i cielesny. Projekcja jest bliskoskórna.

Retro2015

Ach Serge, kolejny raz udowadniasz, że zasługujesz na szczególne miejsce w moim sercu!
Uwielbiam jesień. Powietrze, szelest liści pod butami, cudowne barwy od żółci po ogniste czerwienie aż do brązu. Ale przede wszystkim zapach. Powietrze pełne nostalgii i marzeń, które jeszcze otula swym ciepłem. Lutens serwuje nam zapach, który idealnie komponuje się właśnie z tą porą roku. Mamy tutaj najwyższej jakości skórę, która jawi mi się przed oczami w odcieniach jasnego brązu. Dziewczyna, która ją nosi używa szamponu o zapachu moreli. Świeżo umyte włosy muśnięte wiatrem roztaczają woń, która łączy się z zapachem kurtki. Jest subtelnie i gęsto jednocześnie. Nieco kremowo zapewne za sprawą heliotropu i piżma.
Zdecydowanie jest to mój skórzany ulubieniec, bardzo naturalny, ciepły, melancholijny. Zapach, przy którym można się wzruszyć, który zaaplikowany na nadgarstek potrafi przenieść nas w czasie do romantycznych, jesiennych, popołudniowych spacerów i splecionych dłoni.
Lutens zamknął wspomnienie w swoim charakterystycznym prostym flakonie, pokazując że mniej znaczy czasami więcej.

Ann

Daim Blond to rewelacyjne, skończone dzieło. Niebanalne, ale łatwe w noszeniu, bardzo, ale to bardzo przyjemne. Dominuje zamsz najwyższej jakości, taki grubiutki i miękki, nadający całości rasowego charakteru. Uzupełnia go (szczególnie na początku trwania zapachu) wspaniale słodka, optymistyczna morela podkręcona odrobiną irysowych tonów. Morela przypomina mi tę z damskiego Amouage Journey.
Jest słodko-wytrawnie, komfortowo, luksusowo w najlepszym tego słowa znaczeniu. Jedna z najwspanialszych kompozycji zbudowanych wokół zamszu, perfekcyjnie harmonijna.
Uwielbiam i żałuję, że już tak trudna do kupienia.

koza

daim blond bardzo lubi się z moją skórą. zapach z początku otula cieplutką, pudrową lekkością, z czasem przechodzi w nienachalny zamsz i zaczyna pachnieć czystym mydłem, może praniem, gdy do głosu dochodzi piżmo. nie jest duszący, choć w większych ilościach może przyprawiać o ból głowy. wąchając prosto z butelki trąci nieco lekarstwem albo syropem, odrobinę morelami. i fiołkiem. najbardziej lubię go pod koniec dnia, gdy pod wpływem ciepła znów od czasu do czasu nieśmiało wyłania się właśnie ten fiołek. szkoda, że tak trudno dostępne i niestety już tylko w dużych ekskluzywnych butelkach.

waspie

Ciężko mi było zebrać się do tej recenzji, jako że to mój ss. A sprowokowana do przetestowania zostałam przez pewne wredne sugestie, nawiązujące do jego nazwy - wszak tyle mam wspólnego z blondem co wiedźmin. Pewnie gdyby nie lingwistyczne powiązanie, nie zetknęłabym się z lutkiem w ogóle, bo od czasów wycofania sprzedaży stacjonarnej w Douglasie, kiedy to machnęłam na rękę Fille en Aiguilles o ciężarze katedry w stylu gotyckim, nie ryzykowałam więcej tak dramatycznych styczności z tą marką.

Tak więc, stacjonarnie niedostępny, dość tanio zamówiłam flakon w ciemno, jako że nie lubuję się w kupowaniu odlewek (najwyżej kiedy mam do czynienia z killerami), a pomyślałam że szybko pofrunie w świat jeśli mi się nie spodoba.

Przyszedł. Pachniał nostalgią, a przynajmniej tak początkowo mi się skojarzył, ponieważ miałam za sobą dość przygnębiający okres. Otwarcie jest ostre, czuć skórę i kardamon, ale wrażenie to bardzo szybko łagodnieje. Staje się bardziej kremowy, "dopasowuje" do właściciela. Po pół godzinie przestawałam go czuć, ale raz usiadłam w pracy pod nawiewem klimy. Każdy podmuch wyzwalał delikatne smugi zamszowo-morelowego zapachu wokół karku i włosów. Przepiękne, stonowane i szlachetne. Bardzo indywidualne.

Rozbudził moją miłość do skórzanych perfum. Z żadnym zapachem nie czuję się tak dopasowana jak z Daim Blond. Jest dla mnie idealny na każdą porę roku i dnia. Uniwersalny na każdą okazję, przy czym nie jest ani trochę pospolity. O takiej symbiozie z perfumami zawsze marzyłam, dlatego został bezsprzecznie moim ss.

wiedzmazlaa

Lubię z tym, że aby dojść do tej sympatii, musiałam ten zapach kilka razy co najmniej ponosić.
Najpierw miałam kłopot z początkiem. Bardzo mocny, słodkawy miałam wrażenie, że wącham syrop z moreli. Na mojej skórze czasem pojawiał się efekt sfermentowanego soku. Po jakiejś godzinie zaczynało się robić przyjemniej- zapach tracił słodycz, zaczynało być bardziej wytrawnie, skórzano, z lekką nutą irysa, przy czym słodycz moreli nie znika tak do końca, lecz czai się gdzieś tam daleko z tyłu oddając pole innym nutom. Końcówka zapachu zaś od początku budziła mój zachwyt. Słodka morela trwa tu do samego końca, lecz pozbawiona mocy pięknie i lekko wysładza bardzo już wygładzone skórzane nuty, gdzieś tam w tle błąka się też nuta kardamonu.
Podobnie jak inna z komentujących mam też takie wrażenie, że każdego dnia w którym nosiłam te perfumy, one pachniały nieco inaczej jak i budziły inne skojarzenia.
Podsumowując- Daim Blond to na pewno fajna propozycja na jesienne dni, perfumy te wręcz są stworzone na tę porę roku. Jest w nich słodycz w pełni dojrzałego na słońcu późnego lata owocu, jest zapach zamszowego płaszcza jaki nosimy chętnie jesienią i trochę tonujących słodycz nut. Raz Daim Blond wydają się słoneczne, innym razem wytrawne i współgrające idealnie z niesionymi przez silny wiatr suchymi liśćmi, kolejnym zaś razem mogą przynieść nam na myśl zapach ciepłej herbatki z konfiturą. Dla mnie do końca jeszcze nieujarzmione, tym chętniej zatem będę je nosić.

Marietta

Daim Blond to bardzo dynamiczne perfumy, złożone tętniące aromatami.
Początek ostry, chropowaty, bezpardonowy, gorzkawy. Po chwili łagodnieje i dostajemy mydło. Bardzo dobrej jakości, miękkie i pociągające. I to jeszcze nie koniec. O nie. Po tej fazie następuję ta najlepsza. Pojawia się zamsz. W kolorze blond :) Delikatny, ekskluzywny, mięsisty i taki bardzo zmysłowy. Niemal czujemy pod palcami tą zmysłowość, ciepło i kuszący aromat. Można się rozmarzyć...

Perfumy zmysłowe. Mają to coś. Idealny uniseks. Aromat tak przygotowany, że zadowoli każdego. Z delikatnym pudrowym woalem.
Eleganckie, ekskluzywne w swoim aromacie. Mogą się podobać.

Betelgeuse

Początek zniechecający, zielono-oliwkowy, ale... Ale po 2h wychodzi piękny zamsz, który otula przy każdym ruchu. Nie jest to mój nr 1, ale napewno mogłabym je mieć od czasu do czasu. I raczej na lato.

arcueid

Daim Blond to perfumy, które zakupiłam w ciemno, sugerując się podobieństwem (i brakiem dostępności) do Cuir Cordoba Keiko Mecheri. I powiem tak, jesli Cuir Cordoba to dziewczynka, to Daim Blond (na przekór nazwie) to jej braciszek. :) Cudowny, zachwycający zamsz podszyty irysami. Tak jak w Cuir Cordoba było mleko i blask, to tutaj jest tego znacznie mniej, co za to kompensuje morela i aksamitna rękawiczka przeistaczająca się w suchy, surowy zamsz. Zapach nie ma szałowej projekcji, ale przyzwoitą trwałość, a do tego jest obłędnie zamszowo-zamszowy i idealnie nadaje się na co dzień, nie zabija otoczenia, ale za to intryguje cały dzień. Jak ktoś lubi irysy i skórzaste nuty to powinien brać w ciemno. A do tego są takie jakieś uśmiechnięte i przyjemne :)

Bajka

Bardzo zazdroszczę tym, na których Daim Blond tak fantastycznie się układa. Bo na mnie jest klapa. Bardzo szkoda, bo na bloterze było całkiem fajnie, a w reakcji z moją skórą... bez sensu. Próbowałam w różnych warunkach atmosferycznych, wiele razy... Początek jest cudowny - skórzano - ostro - morelowy. Potem skóra łagodnieje, przechodzi w fajny zamsz. I koniec. W chwili gdy wychodzą kwiatki, jest po robocie. Cholerny irys (w jakimś nieziemsko sztucznym wydaniu) wraz z piżmem skutecznie zabijają wszytko inne. Totalnie i do spodu... Zamsz niby jeszcze próbuje powalczyć, ale polega. Ogromna szkoda...
I trwałość i projekcja raczej w przeciętnych zakresach.

shiraishi

Dawno temu czytałam, jak Daim Blond łatwo przetworzyć w Damn Blonde, czyli Cholerną Blondynkę. Uśmiałam się z konceptu, doceniłam recenzję, zapomniałam.

Teraz zaczynam doceniać profetyczność tego opisu. Pamiętacie piosenkę "Podła" z Kabaretu Starszych Panów, gdzie Gołas jako podmiot liryczny - ku ogromnej konfuzji obu Starszych Panów - miota się w zeznaniach na temat damy swojego serca?
No właśnie. Jakby Daim Blond opisywał.

Bo to raz jest Grace Kelly przy staroświeckim drewnianym biureczku, w kaszmirowym szalu (całość w czerni i bieli; to przecież stary film). Jest wytwornie, prosto, kaszmirowo i jedwabnie. Zamsz jest miękki, Grace Kelly przepiękna, za oknem pachnie majowym głogiem - a całość wionie subtelnym, szlachetnym dystansem.

Następnego dnia wchodzę do warsztatu. Kostropate źle oheblowane drewno, zamsz jak papier ścierny, gorycz żywic (skąd tam żywice?! Dlaczego epoksydowe?!) drapie w gardle. Daim Blond ma wtedy dwumetrową projekcję i trwa na skórze jak przynitowane. To nie Grace Kelly, to mecha-Horpyna...

Po dniu przerwy odważam się na kolejną aplikację. Jaki dystans? Jaka chropawość? Toż to kociątko: cieplusie, przymilne, myziaste. Zamszowość robi się gładka i wyściełana aksamitem, dojrzała morela puszcza sok, kwiaty pachną jakby w domyśle. Sama miękkość, sam wdzięk. Projekcja bliskoskórna; trzeba mnie przytulić, żeby poczuć.

Następny dzień - zakurzony, melancholijny smuteczek. Dziewczyna jesienna pachnąca przyprawowym pyłem, suchymi liśćmi i wspomnieniem po morelach. Zapach jest suchy, chłodny i spokojnie przygnębiony. Jego przewodnią nutą staje się szary kardamon, smutny jak w Ohne Titel.

I tu Wasowski w zadziwieniu pytał "To jaka ona właściwie jest, ta pani?"
...cholerna blondynka...

Wrocławianka

Daim Blond to moje pierwsze podejście do Lutensa i tak na dobrą sprawę, do niszowców w ogóle. Najpierw była próbka. Upajałam się tym zapachem, wycisnęłam z atomizerka wszystko co się dało, na koniec psikałam już tylko smutno pachnącym powietrzem. Przez dwa lata myślałam o DB aby w końcu ustrzelić flakonik w dobrej cenie. Oh, cóż to za cudowny zapach...Przez pierwsze 20 minut jest gorzko, chropowato. Ciągle sobie wmawiam, że już na początku czuję zamsz, ale gdybym nie wiedziała, że w składzie jest zamsz, nie wiem co przyszłoby mi do głowy. Kiedy dałam mamie do powąchania, znaczy prysnęłam na nadgarstek nic nie mówiąc, powiedziała, że czuje .. macierzankę i że czuć,iż to drogie perfumy - tak szlachetnie pachną. No, rzeczywiście, tanie nie są...

Naprawdę ładnie zaczyna się robić po około 30 minutach - miękko, kremowo, poszczególne składniki przeplatają się ze sobą i do głosu dochodzą różne akordy. DB trzymają się blisko skóry, początkowa gorycz ulatuje bez śladu, to, co pozostaje to niezwykle ciepła i kobieca woń. W ogóle według mnie to klasyczny zapach kobiecy, choć czytam w komentarzach, że dla niektórych stricte męski. Ile nosów, tyle opinii - wiadomo!

DB mają ogon. To zapach komfortu, bezpieczeństwa, jakiejś tęsknoty i siły. Sprawiają, że czuję się "kompletna", ubrana, rozebrana, sama nie wiem.

Na dzień dzisiejszy to moje ulubione perfumy. Cudowne.

monika690

Bardzo komfortowy i elegancki, zamszowy, wręcz welwetowy zapach. Początek zapachu jest wyraźnie owocowy, czuć dojrzałą lekko włochatą morelę. Później staje się wyraźnie zamszowy z taką przyjemną nutą, której nie potrafię określić. Zapach bardzo mi się podoba, według mnie wczesna wiosna i jesień to idealne pory roku dla tego zapachu. Projekcja dyskretna, trwałość dobra. Polecam ten zapach ludziom szukającym prawdziwie zamszowego zapachu :)

kropka75

Daim Blond to moje wielkie wow. Największe zaskoczenie i mega zachwyt.
Gdy pierwszy raz je wąchałam, zaskoczyły mnie. Pachniały jak nic innego. Wow - pomyślałam, ale dziwne. Apteka. Ale taka jakaś skórzasta. Stara, pełna ręcznie robionych leków, z drewnianymi półkami, drzwiami na zaplecze w typie saloonu z dzikiego zachodu.

Flakon stał przede mną, a ja ciągle wkładałam w niego nos. Nie mogłam przestać. Ciągnęły mnie jak nic innego nigdy.
Jeden psik na skórę sprawił, że nie mogłam przestać o nich myśleć.
Rozeszły się na mnie ciepło, otuliły jakimś słodkim owocem, który wymieszał się z tymi aptecznymi nutami, a potem dodatkowo podbił zamszem. Coś cudownego.

Wkrótce upolowałam 15ml. Nosiłam w torebce i ciągle wąchałam. Potem trafiłam 50kę w dobrej cenie i już mogłam używać globalnie, spokojna, że nie skończą się za tydzień. ;)

Jeśli wygram w totka, kupię pięć litrów i schowam w piwnicy, za pancernymi drzwiami.
Gdybym miała wybrać dla siebie jeden zapach, byłby to Daim Blond. Ten zapach, to ja.

Mam szczęście, na mnie są trwałe, mają ogon, czuję je cały dzień, przy każdym ruchu. Trzy psiki można wywąchać ze mnie jeszcze pod koniec dnia.
Moja skóra je ociepla i wysładza, są boskie. Nie mają żadnych zimnych nut, żadnej goryczy, nic metalicznego, żadnego dymu papierosowego, żadnej choinki, deszczu, wilgoci, nic z tego, o czym można tu przeczytać. :)

Gipsyland

Jak ja je kocham! W moim ogrodzie co 3 lata morela owocuje tak, że musimy podpierać gałęzie. Kiedy podejdzie się do drzewa zapach jest niezwykle upojny. Tak właśnie pachnie Daim Blond - dla mnie to przede wszystkim sok z bardzo dojrzałej moreli, która leje się po brodzie i kapie obficie na zamszową kurtkę. Niestety bardzo słabo trzymają się mojej skóry.

Adrianna

Jestem blondynką i lubię pachnieć"cholerną blondynką" :D ale tu nie ma miejsce na tipsy,różowy pomponik (nie obrażając) czy jednorożca.zapach jest dla pewnej siebie kobiety,która wie czego chce. To nie żaden słodziak czy puchaty otulacz. To elegancki zapach zamszowej torebki z owocowym pobiciem. Posiadam bottege veneta-sensuelle ,którą uwielbiam. To nie są bliźniacze zapachy,ale zdecydowanie w podobnym klimacie.Dla miłośniczek zamszu-skóry w perfumach.to był mój zakup w cirmno i nie żaluję ani grosza.Dla mnie cudo !!!!! Projekcja i trwałość zadawalająca.

Lizbet

Bardzo Lutensowy zapach. Dla mnie pierwsze 10 minut to niestety mydło, ale się nie zrażam. Mydło pokornieje i pojawia się zamsz. Zamsz miękki, pudrowy, z bardzo delikatną ziemistością i białym kwiatem w tle. Można przeczytać nuty, ale ja ich osobno nie wyczuwam, są przepięknie harmonijne. Z jednej strony świeżość z drugiej miękkość i otulenie. W pewnym momencie do głosu dochodzi kardamon, ale jest cichy, intrygujący, delikatne wibrujący. Przez ten cały czas delikatnej goryczy dodaje głóg.
Niesamowicie intrygujące perfumy, piękne, zmysłowe, niebanalne. Wyobrażam sobie w nich osobę świadomą własnej seksualności, własnej siły i wartości, która nie musi sobie już niczego udowadniać - obojętnie czy kobietę czy mężczyznę.

pachniewitch

Wyzsza szkola uwodzenia ...

Zapomnij , ze sexy jest to co wyzywajace, czerwona szminka ? wysokie obcasy? obcisly lateks?

Nie , to zbyt oczywiste...

Na drugim biegunie , w wyzszej szkole uwodzenia ...mamy swoje tajemnice ..

Jasna skora, zero makijazu, blekit oczy, smuklosc plecow, blysl w oku...i to westchniecie ..lekko niewinne...

Te perfumy sa jak niezwykly ale wyszeptany do ucha sekret:

Morela, glog, pizmo, zamsz ...

I co? i juz wystarczy?

Nie pytaj, powachaj...
To zlamanie zasad i norm , ale jakze wyrafinowane ...w swej prostocie....

Wybitny zapach...

gabkap

Dołączam się do pochwał, jeśli chodzi o Daim Blond - to faktycznie udana kompozycja. Początek jest dosyć dziwny, bo pachnie to mokrą brzoskwinią, ale po jakichś 10 minutach zaczyna wyłaniać się z tego bardzo wyraźna nuta zamszowa, z towarzyszeniem właśnie słodkiej brzoskwiniowej nuty. Wady? Jest to zapach dosyć delikatny i bliskoskórny.

Winfryda

Kompozycja ogólnie rzecz ujmując udana i ładna.
Otwarcie jest dość trudne - pachnie jak mokry zamsz z odrobiną pieprzu i suszonymi morelami. Po jakimś czasie zapach wygładza się i wysładza - do głosu obok zamszu dochodzą nuty kwiatowe i kardamon. I tak zostaje już do końca, który następuje dość szybko. Powiedzmy sobie szczerze - trwałością Daim Blond nie grzeszy. 6 h to maksiumum, nawet na mojej, przyjaznej perfumom skórze. Projekcja też raczej bliskoskórna.
Plus za piękne połączenie zamszu z morelą. Minus za trwałość.

Kiszonyogor95

Na wstępie powiem krótko - Daim Blond to bardzo udane pachnidło spod szyldu Serge’a Lutensa. Przyznam się, że docenienie go zajęło mi trochę czasu, ale ostatecznie mogę z pełną odpowiedzialnością oświadczyć, że jest naprawdę piękne.
Zapach otwiera się cudownie soczystą i dojrzałą morelą, połączoną z przyprawowym podmuchem kardamonu. Zamsz obecny jest już od pierwszych chwil, ale w pełnej krasie możemy się nim cieszyć dopiero po pewnym czasie, gdy natężenie owocowego akordu maleje i cudnie łączy się z nutą przewodnią, otulając nosiciela (a uściślając – nosicielkę, bowiem według mnie Daim Blond zdecydowanie bardziej pasuje do płci pięknej) ciepłą i przytulną, pachnącą chmurką. Do zamszowo-morelowego duetu, dołącza irys, w przyjemnej i delikatnej odsłonie, dodając kompozycji jeszcze więcej kobiecego wdzięku i aksamitności. Mieszanka może się wydawać mało skomplikowana i faktycznie taka jest, ale pachnie naprawdę wspaniale i ciężko jej cokolwiek zarzucić. Na dodatek jakość użytych składników stoi (jak zawsze zresztą w przypadku pachnideł Lutensa) na wysokim poziomie i całość wybrzmiewa niezwykle naturalnie.
Parametry użytkowe są przyzwoite – Daim Blond przez cały czas siedzi raczej blisko skóry, projektując „elegancko”, na zasadzie stworzenia zapachowej aury wokół nosiciela. Trwałość wyniosła na mnie jakieś 6-7h, więc jest całkiem nieźle, aczkolwiek „bez szału”.
Reasumując – gorąco namawiam do zapoznania się z tą kompozycją, bo jest ona tego bez dwóch zdań warta. Osobiście wielkim fanem zamszu nie jestem i wolę „zwykłą” skórę w perfumach, a mimo to Daim Blond naprawdę mi się spodobał. Szczególnie Panie powinny skierować swoje nosy w stronę tego Lutensa. Bardzo zmysłowe i komfortowe pachnidło, idealne na ciepłą jesień czy wiosnę.
Brawo po raz kolejny, Panie Sheldrake :)

perfumeholic88

Sobotnie popołudnie, centrum miasta, słońce mocno świeci, dając nadzieję, że już za kilka dni zawita tu prawdziwa wiosna. Ludzie też jakoś bardziej weseli i bardziej ożywieni niż zwykle. Wśród nich ja- ubrana w skórzaną ramoneskę, skórzane botki z solidnym obcasem,a na dłoniach majac cienkie rękawiczki z jagnięcej skóry. Wystawiam twarz do słońca, pragnąc by jego promienie dodały mi energii. Uśmiecham się mimowolnie do samej siebie, bo delikatny powiew wiatru przypomniał mi, że pachnę cudownie zamszem i suszonymi morelami,a to poprostu Daim Blond. Panie Lutens, jak Pana tu nie kochać za te zapachy?

fiorimi

Po bloterkowym zachwycie zamarzyłam o testach globalnych.
W perfumerii pewną ręką sięgnęłam po Daim Blond i...
o matko, co to za zapach.
Poczułam zapach obory, gnijącego siana i zwierząt. Omal się nie poryczałam. Nie dlatego że zapach okazał się być wpadką ale dla tego że właśnie zmierzałam na bardzo ważne firmowe spotkanie.
Miałam plany że oszołomię wszystkich pięknym welurowym zapachem a tu taka porażka.
Po przybyciu do firmy zdjęłam płaszcz , dosiadłam się do reszty i nagle poczułam że w powietrzu unosi się jakaś cudowna woń. Wciągałam nerwowo powietrze wypełnione ciepłym , mięciutkim zapachem i próbowałam wyłonić sprawcę. Ależ się zdziwiłam kiedy się zorientowałam że to ja tak pachnę!

Daim Blond ma potwornie trudne otwarcie. Czuję brudną skórę i mokre siano. Po kilkudziesięciu minutach zmienia się nie do poznania .
Pięknieje i nabiera klasy a delikatna morelowa nuta otula i unosi się w przestrzeni.
Właściwie nic innego nie czuję tylko coś na kształt soczystej świeżej moreli . W tle jednak pozostaje ciepłe ale nie słodkie podbicie - to pewnie ten zamsz. To naprawdę przedziwny zapach bo nie czuję go bezpośrednio na skórze a mam wrażenie że unosi się na de mną w formie aury. Jest bardzo trwały , na skórze ok. 12 godzin na ciuchach nawet do 2 tygodni!
Reasumując, zapach trudny aczkolwiek piękny i zmysłowy. Długo go oswajałam a właściwie tylko to dziwne otwarcie. Na szczęście udało się i już jest mój :)

Scarabee

Na mojej skórze ten zapach to wcielenie subtelności i zmysłowej kobiecości. Od początku do końca na pierwszym planie czuję morelę - bardzo naturalną i świeżą, lekko stonowaną kwiatowym duetem irysa i heliotropu. Nie jest to jednak kwiatowo-owocowy banał: w tle ciągle pobrzmiewa zamsz, niezbyt nachalny, ale wyraźny. Całość kojarzy mi się ze świetnie skrojoną, dopasowaną sukienką - uszytą z beżowego zamszu. Niby klasyk, ale jednak przykuwający uwagę...

Projekcja jest umiarkowana - bo coś tak eleganckiego nie może dusić połowy pomieszczenia (mamy więc tylko niedużą chmurkę wokół siebie), na trwałość również narzekać nie mogę (spokojnie 6 godzin, przy dość liniowym rozwoju zapachu). A że to jedne z bardzo nielicznych zapachów kwiatowych, które na moje skórze pracują naprawdę wyśmienicie, chyba skuszę się na flakon.

Magda14012

Urzekl mnie zapach nowej zamszowej torebki plus delikatesowe konfitury. Naprawdę na mojej skórze układa się fantastycznie, cieleśnie i jest to zapach wysmakowany, luksusowy.
Niestety mimo kilku prób, zmysły prysły już po 1,5 godz, bo po Lutku wtedy ani śladu...wielkie rozczarowanie.

Li

Cały czas się zastanawiałam, co ja właściwie czuję w tym zapachu. Ozon? Spalone opony?
Nieoczekiwanie, trzy minuty temu przyszło olśnienie. Odpalałam mocno już zużyty podgrzewacz do herbaty, odwracając go prawie do góry nogami, żeby płomień zapalniczki dosięgnął knota. I tenże płomień mocno ogrzał aluminiową(?) otoczkę tealighta. Eureka. To ten rodzaj smrodku, w jaki na mojej skórze układa się Daim Blond (i nie jest jedyny, podobne przykre odczucia mam przy Passage d'Enfer). Potem może minimalnie się ten zapach osładza, staje się bardziej znośny, ale ogólnie - cóż mogę powiedzieć. Moja skóra jest może głupia jak but (zamszowy?), ale za nic nie potrafi z tego zapachu wydobyć nic, absolutnie nic pięknego. Woń jest metaliczno-szorstko-zimna, mocno ozonowa. Złapałam się na tym, że przy próbie nadgarstkowej od czasu do czasu zastanawiałam się "Co tak śmierdzi...? O, to ja". Jestem na nie.

A najbardziej mnie boli to, że znam osobę, na której Daim Blond pachnie obłędnie.

chjena

Jestem jeszcze na etapie porządnej fascynacji mainstreamem perfumeryjnym, a odlewka niszowego Serge Lutensa wpadła w moje ręce całkiem przypadkiem. Moja tolerancja na zapachy ciężkie i dziwne wzrosła ostatnimi czasy, ale Daim Blond chyba nadal jest nie do przeskoczenia.

Kompozycja jest sucha i gorzka, sporo tutaj zamszu, może z lekką domieszką ziół, a także suszonych owoców. Na mojej skórze perfumy są raczej ostre niż welwetowo miękkie, nie ma tutaj ani grama morelowej słodyczy. Doprawiona piżmem całość jest z pewnością intrygująca, ale kompletnie niepraktyczna - zupełnie jak projekty niektórych domów mody, adekwatne tylko na wybieg w towarzystwie blasku fleszy, sztuka dla sztuki. Wierzę jednak, że są osoby będące w stanie oswoić tę Blondynkę - mocne, zdecydowane, noszące miękkie tkaniny w możliwie najbardziej klasycznych krojach.

Wracam pokornie do mainstreamu i wielkich nazwisk znanych przeciętnemu zjadaczowi chleba, niszę pozostawiając godnym jej ujarzmienia.

Arsenicum

Jestem zachwycony i zaniepokojony.
Zachwycony jakością, zaniepokojony zmiennością. Daim Blond, to zapach, który przeanalizowałem pod każdym kątem. Testowany tylko globalnie, w wielu sytuacjach, podczas różnych warunków atmosferycznych. Pachnie zawsze tym samym, ale nigdy tak samo. Wydaje się, że jest wtórny, jednak wbrew pozorom, jest unikalny. Może pachnieć szalenie męsko, może pachnieć jak doskonały uniseks, może pachnieć jak zapach skrojony dla dam - nie chcecie wiedzieć, jak czułem się na maturze z matematyki ubrany w wersję skrojoną dla dam.
Wszystko opiera się na trzech składnikach: zamszu, przyprawach i suszonych morelach.
Jeśli Daim Blond, zażyczy sobie być zapachem dla kobiet, atakuje nas słodką morelą, podbitą miękkim, kremowym zamszem. Wychodzi też odrobina irysa, która grubą krechą podkreśla kobiecość zapachu. Podczas tej ścieżki ewolucji, mimowolnie nasuwają mi się skojarzenia z Lacoste Pour Femme.
Jeśli Daim Blond, zażyczy sobie być zapachem dla mężczyzn, uwalnia z siebie ogromne pokłady brudnego zamszu, a nawet przytartej skóry, takiej, jaką znamy ze starych, schodzonych butów. Wbrew pozorom, całość nie pachnie brzydko! Sucha, kwaskowata morela i przyprawy, nie pozwalają na to, by zapach był ordynarny. Kwiatów brak.
Jeśli Daim Blond sam nie wie, czy chce być zapachem dla kobiet, czy dla mężczyzn, to kieruje zamsz i brzoskwinię w stronę równowagi. Wówczas, brzoskwinia, choć sucha, nie jest wyzbyta słodyczy, zaś zamsz, choć ma na sobie znamiona użytkowania, nie wchodzi w skórzane niuanse.
Nie piszę recenzji dzieł Lutensa z rozmachem, dodaje je rzadko, wszystko z racji bardzo wnikliwych testów. Każdy z zapachów jest przeze mnie rozbierany na czynniki pierwsze, staram się wydobyć jak najwięcej szczegółów i przekazać je w jak najprostszy sposób. Czemu wspominam o czymś, co nie ma żadnego związku z samym zapachem? Wiele osób narzeka na Daim Blond, ja też chciałem trochę ponarzekać i zrobiłbym to, gdybym nie podchodził do tych perfum kilkanaście razy. Dopiero podczas ostatecznych testów, pojąłem ich piękno. Jedne z niewielu perfum tej marki, które chciałbym posiadać w swojej kolekcji.
Trwałość, standardowa dla perfum Serge Lutensa, czyli 6h. Projekcja przeciętna, wręcz słaba, jednak prostolinijna. Nie uświadczymy tutaj głośnego otwarcia i nagłego spadku dyfuzji - zapach projektuje z taką samą siłą, przez prawie cały okres trwania na skórze.

lady Vader

Początek bardzo mi się podoba – subtelnie słodka, lekko dżemowa brzoskwinia, bardzo naturalna. Później pojawia się nuta delikatnej skóry – zamszu i jest nadal ładnie.

Baza podoba mi się najmniej – pojawia się mało ciekawa, spożywcza wanilia, która spłaszcza cały zapach. W mojej opinii jeden z ładniejszych zapachów Lutensa. Trwałość średnia.

garygarfild

Piękne,subtelne ,velvetowe i szalenie interesujące. Na mnie ten zamsz nabiera naprawdę velvetowego wymiaru. interesujaca subtelność ze szczyptą szypru, którego normalnie nie toleruję. Mankamentem jest dla mnie jego nietrwałość. Ulatnia sie dość szybko i trzyma tak bliziutko skóry,że juz po godzinie musiałam wwiercać nos w nadgrastek ,żeby móc go poczuć.

Izabela

Tyle robiłam podejść do tych perfum, bo bardzo chciałam, żeby dobrze nam razem było.
I niestety totalna klapa.
Zapach zamszu, który normalnie uwielbiam, bo jest taki mięsisty i słoneczny, w tych perfumach na mojej skórze bardziej przypomina zapach grubej skóry, nie wiem dlaczego, ale kojarzy mi się z siodłem, które przesiąkło końskim potem.
Naprawdę, bardzo przepraszam zwolenniczki tego zapachu, ale niestety tak go na sobie czuję.
Pewnie to wina chemii mojej skóry, ale niestety zupełnie nie będzie z nas pary.
Naprawdę, zanim je oceniłam dawałam im kilka szans, żadnej nie wykorzystały.
No cóż, takie życie. Może kiedyś uda mi się poznać kogoś, na kim te perfumy pachną obłędnie.

 
Encyklopedia Perfum
Perfumy: 91,467
Recenzje Perfum: 91,561
Miłośników perfum: 44,664
Czytelników online: 106
Zarejestruj się
Nowe Recenzje Perfum
Zara
Supreme Vanilla
autor Confused_grrrl
Davidoff
Cool Water
autor KateBloo
Amouage
Guidance
autor blueberry2903
Charli D'Amelio
Born Dreamer
autor perfumeholic88
Avon
Imari Queen
autor Beata Maria
Najnowsze recenzje
Najnowsze komentarze
Anna Sui: Fantasia Rose autor Beata Maria
Najpopularniejsze perfumy
Najpopularniejsze marki
Skocz do góry

Fragrantica in your language:
| English | Deutsch | Español | Français | Čeština | Italiano | Русский | Português | Ελληνικά | 汉语 | Nederlands | Srpski | Română | العربية | Українська | Монгол | עברית |

Prawa autorskie © 2006-2022 Fragrantica.pl magazyn o perfumach - Wszelkie prawa zastrzeżone - nie kopiuj zawartości strony bez uzyskania pisemnej zgody. - zapoznaj się z Regulaminem strony i Polityką prywatności.
Fragrantica® Inc, Stany Zjednoczone